06.06.2011
Dzień dobry.
Minął już miesiąc odkąd Yoda jest z nami.
Posiadanie dziecka jest cudowne. Bycie matką jest cudowne. To tak na wstępie.
Zastanawiam się ciągle nad frazą Rachel Cusk o umieraniu. Cóż, to fraza, której zadaniem jest sprzedać książki Cusk; trafić na pierwszą stronę kobiecego pisma; wywołać burzę w Internecie, nawet za cenę (a możenawet i lepiej?) obrzucania Cusk w najlepszym razie błotem. Ot, taka chwytliwa fraza – ale coś jest na rzeczy, tylko może mniej komercyjnie to ujmę. Myślę, że nie o śmierć tu chodzi, a o zmianę (no, ale kto by się zainteresował pisarką, która mówi komunał o tym, że narodziny dziecka to wielka zmiana w życiu?).
Nie czuję się jakąś inną pikfe, ale narodziny (podkreślam: narodziny, nie ciąża) Yody są wydarzeniem, które mnie odmieniło. Nie wiem, czy tę zmianę widać – poza oczywistym faktem, że mam dziecko i o nim mówię – ale ja bardzo wyraźnie ją czuję. I tak, jest tak, że moje życie mogę podzielić na ten kawałek przed narodzinami Yody i na ten drugi, po jej narodzinach. I to jest ten najważniejszy podział.
Jakkolwiek dziwnie to brzmi – Yoda, jej narodziny, uczyniły mnie potężną. Nie znajduję niestety innego słowa, które równie dobrze oddaje to, co czuję, a czuję, jakbym dołączyła do grona wszytskich matek świata, dzieląc z nimi ich, a w tej chwili już naszą, tajemnicę. I mam poczucie, że to jest potęga.
Bez wątpienia poród stanowi taki moment w moim życiu, po którym nic już nie będzie takie, jakim było wcześniej.
I nie, nie znaczy, że wszystko będzie lepsze. Będzie wiele sytuacji, które staną się trudniejsze i bardziej skomplikowane ze względu na obecność Yody. Dużo zmieni się w nas – nie ma przecież gwarancji, że na lepsze.
I jeszcze raz mogę powtórzyć – że wcześniej nie wiedziałam, co to jest macierzyństwo, w takim sensie, w jakim odczuwam to teraz.
Można próbować określać, że jest wielką miłością, zupełnie inną od tych wszystkich, ktore znałam. Całkowicie bezwarunkową, bezgraniczną, cierpliwą.
Jest wielką odpowiedzialnością, której jednak nie da się w żadnym stopniu powiązać z „obowiązkiem”. To jest pełna odpowiedzialność za życie, które jest najcenniejsze. Jedyne określenie, jakie mi się nasuwa, to odpowiedzialność przed Matką Naturą (ja naprawdę przepraszam za tę egzaltację), a jednocześnie bycie Jej częścią.
Wreszcie macierzyństwo jest wielką przygodą – ale o tym jeszcze kiedyś napiszę.
pikfe
Explore posts in the same categories: Przemyślenia, Yoda
6 czerwca, 2011 @ 11:22 am
Pięknie napisałaś 🙂
7 czerwca, 2011 @ 10:11 am
Dziękuję.
6 czerwca, 2011 @ 3:30 pm
Pięknie…. bardzo mi pomógł mi twój post 🙂
7 czerwca, 2011 @ 10:10 am
Dziękuję i cieszę się 🙂
6 czerwca, 2011 @ 9:12 pm
Piękny, mądry, poruszający tekst. Yoda to ma szczęście–ma TAKĄ mamę 🙂
7 czerwca, 2011 @ 10:10 am
Dziękuję, ale to mama ma szczęście, że ma taką córkę 🙂
7 czerwca, 2011 @ 7:50 am
Cieszę się, że Cię baby blues nie dopada i że nawet jeszcze znajdujesz czas na blogowanie, nie mam pojęcia jak Ty to robisz. Mocny tekst… tylko tak jakoś zaskoczyło mnie słowo „posiadanie”. Pozdrawiam bardzo.
7 czerwca, 2011 @ 10:07 am
Mnie też nie do końca odpowiada i też się zastanawiałam, ale za bardzo nie miałam czasu 😉 Jakieś inne propozycje?
7 czerwca, 2011 @ 10:20 am
Ja bym była po prostu za „byciem rodzicem”. Wszystko zależy od postawy jaką się przyjmie i faktycznie większość rodziców niestety „ma” dziecko na własność, a to przecież mały niezależny CZŁOWIEK ze swoją włąsną wrażliwością, osobowością, temperamentem i bagażem doświadczeń, którego można kochać, towarzyszyć mu w jego rozwoju, opiekować się nim, ale nie „posiadać”. W tych banalnie używanych słowach kryje się bardzo dużo podskórnej filozofii życiowej i trzeba na nie uważać, bo jak nie zapanujemy nad nimi, to one zapanują nad nami. Zabrzmiało apokaliptycznie 😉
7 czerwca, 2011 @ 6:56 pm
Tak, macierzyństwa nie można sobie wyobrazić, żadne moje wcześniejsze gdybania nie oddają nawet w 10% tego, jaka jest rzeczywistość matki:)
Są chwile piękne i magiczne, są momenty totalnego wyczerpania i zniechęcenia. Migocze życie zdecydowanie bardziej, gdy zostaje się matką. Wszystkiego dobrego!
12 czerwca, 2011 @ 6:47 am
Taaa… Bardzo ciekawe, a co na to BigB? Czy ktoś się zatroszczył o jego los?