Dzień dobry.
Droga, którą – wydaje się – znacie jak własną kieszeń. Tak dobrze, że już nic ciekawego tam nie widzicie. Raz, dwa, trzy, cztery razy dziennie.
I nagle!
– Mama, tata! KANGUR!!!
Kangur? Jaki kangur? Może hangar? Objeżdżamy od drugiej strony, hangar jest, a kangur? Nie ma.
I tak za każdym razem. Zatrzymujemy się, patrzymy, no nic. A kangur jest? JEST!
No jest. W końcu go dostrzegłam.
Gratuluję Agnieszce i Uialowi (autentycznie trzy sekundy!)
pikfe
Najnowsze komentarze