Dzień dobry.
Miałam napisać coś poważnego. Nic wielkiego, po prostu temat poważny.
Jednak Stasiuk obudziła się i zawołała, że już nie śpi. Ona bowiem nie płacze, tylko właśnie woła. Pobiegłam do niej szybko, żeby nie obudziła Yody, powitał mnie beztroski rzyg i zachwycony moim widokiem niemowlak z szerokim uśmiechem na malutkiej twarzy.
Wiadomo, zmieniamy pieluchę, zakładamy półśpiochy zamiast piżamy, ogarniamy sypialnię, schodzimy na dół.
Stasiuk się tuli, spokojna, ciepła jak kot. Słońce wschodzi, ptaki powoli się budzą i zlatują do karmnika, marcowy śnieg skrzy jak cholera, zimno jak diabli, kotom nawet nie przykazujemy wyjść na dwór.
Stasiuk zasypia. Mogłabym odłożyć ją do łóżeczka, ale nie ma we mnie tej mocy, żeby ratować swoją świętą godzinę. To nic, że skróci się do piętnastu minut, a może nawet do wyszarpanej pięciominutówki.
Siadam, a właściwie prawie kładę się na fotelu, a ciałko mojej córki przykleja się do mnie w niemowlęcym bezwładzie i beztrosce snu. Patrzę na jej marszczące się czółko, na te poważne miny, które robi przez sen.
Utula mnie. Zasypiam.
Świat nie istnieje poza nami.
pikfe
Tylko słońce wschodzi.

Źródło.
Najnowsze komentarze